Z ironicznym uśmiechem przeskoczyłem nad automatem lecącym w moją stronę. Zagwizdałem rozbawiony patrząc na leżące za mną pozostałości maszyny.
- Shizu-chan, ne... twoja monotonia zaczyna mnie już nudzić~! - powiedziałem śpiewnie, unikając bliżej niezidentyfikowanego przedmiotu, który chwile później był jeszcze brzydszy niż w momencie, w którym został we mnie wycelowany. Obkręciłem zręcznie scyzoryk wokół dłoni uśmiechając się perfidnie w stronę blondyna. Nagle usłyszałem dobrze znaną mi melodie.
- Ara... - spojrzałem w stronę swojej komórki. Wiedziałem już kto najpewniej do mnie dzwoni. Biedny, biedny Shimizu-san. Otóż tak się składa, że jest szefem korporacji zajmującej się przemytem narkotyków, któremu ostatnio interesy się nie powodzą. Nie chce splajtować, więc oczywiście dzwoni do mnie~! Ja najpewniej powiem mu, że na jego małym placyku zabaw jest nieproszony gość. Skąd wiem o szpiegu? Cóż tego już nie musi wiedzieć, ale znam go bardzo dobrze. W końcu osobiście poczyniłem starań, by ta mała mysz mogła się tam prześlizgnąć. W ten oto sposób wykonam zlecenie i korporacja splajtuje, jednocześnie to prognoza dobrej zabawy~! Bez patrzenia na ekran odebrałem telefon ku niemałej konsternacji Shizu-chana.
- Moshi moshi Orihara desu - powiedziałem formalnym, firmowym głosem, mrużąc rozleniwiony oczy. Oya oya, czyżby Shizu-chan zamierzał rzucić się na mnie z gołymi pięściami? Usłyszałem drżący, dziecięcy szept w telefonie
- On tu jest- zamarłem w połowie uniku przed pięścią Shizu-chana. Shizuś myśląc, że nie trafi zamachnął się dość lekko, co skutkowało jedynie tym, że cios posłał mnie na przeciwległą ścianę, ale telefon dalej tkwił przyciśnięty do mojego ucha. Wsłuchiwałem się w dźwięk tłuczonego szkła, a następnie w głuche przerwane połączenie. Krew spływała z mojej głowy obfitym strumieniem oblewając twarz. Posoka czerwonej cieczy przysłoniła mi widok w jednym oku, a zimno rozeszło się po całym moim ciele.
<<<*>>>
Popatrzyłem zdziwiony na mende. Rzadko bywa, by dał się łatwo zranić w bezpośrednim ataku, a jego wygląd, którym prezentował niezdolnego do ruchu był jeszcze bardziej szokujący. Che! Gdybym w ostatniej chwili nie zrezygnował z uderzenia i nie zminimalizował siły, najprawdopodobniej z informatora zostałaby miazga... Kurwa. Zmierzyłem go wzrokiem - napięta twarz i rozszerzone źrenice, do tego krew spływająca po jego twarzy. Był sparaliżowany. Z pewnością przez ból i szok po uderzeniu. Tak to jest jak się gada przez telefon przy wrogu! Cóż dzięki temu ból będzie mniejszy, może nawet nie zorientuje się kiedy go zabije - myślałem ruszając prosto na kleszcza. Nagle usłyszałem jego śmiech pełen napięcia i histerii, który wyrwał się niekontrolowanie z ust informatora. Brzmiał jak psychopata, z wyrazem najszczerszych przeprosin do wszystkich psychopatów. Patrząc na niego śmiejącego się jak opętany z szaleństwem w karmazynowych oczach i z twarzą całą umazaną we krwi, poczułem się jakbym stał z uciekinierem z psychiatryka. Widać uderzenie tylko pogorszyło stan psychiczny tego kleszcza.
Zatrzymałem się w połowie kroku, widząc co też najlepszego odpierdala ta wywłoka
- Rozumiem, że jesteś nienormalny, wiedziałem to już w momencie kiedy cię poznałem, ale nie wiedziałem, że masz skłonności samobójcze cholerny wszarzu!- powiedziałem patrząc jak ten idiota zlizuje krew ze scyzoryka. MOJĄ krew! No przecież ja go zaraz zabije... Na szczęście udało mu się mnie naciąć tylko raz, więc dużo jej nie było. Do tego menda nie omieszkała kulturalnie odebrać sobie telefonu jakby to było nic, podczas mniej kulturalnej próby zabójstwa informatora.
- Shizu-chan masz racje szaleje z miłości do ciebie potworku. Weź mnie - przewrócił oczami, a jego głos wręcz ociekał ironią. Wygiąłem trzymany w ręku znak, a słowo wkurwienie nabrało dla mnie nowego znaczenia.
- Cholerny padlinożerca ... Kto by cie chciał? Mało plag na ludzkość zesłano, żeby jeszcze tobą nas pokarało?! Za jaką cholere?!- warknąłem. Choć byłem wkurwiony, niejaką satysfakcje sprawiał mi widok krwi na twarzy informatora. Jeszcze jakby mu tak... wydłubać te czerwone gały błyskające kpiącym spojrzeniem i powyrywać zęby, bym nie musiał oglądać więcej tego paskudnego uśmiechu.
<<<*>>>
Popatrzyłem na niego rozbawiony. Jestem bogiem, nie plagą, ale mam też świadomość, że do bestii nie dotrze ta podstawowa informacja. On rozumie tylko "poluj" jedz" "śpij" .Cholera nie jest dobrze - zmrużyłem oczy i zacisnąłem wargi. To nie tak, że przed chwilą otrzymana informacja jakoś szczególnie mnie poruszyła... zwyczajnie nie lubię, gdy coś nie idzie zgodnie z moim planem. Do tego cios Shizu-chana niesamowicie bolał, choć w życiu nie pokazałbym tego przy nim. Wnioski: Nie mam czasu na zabawy z Shizusiem, dodatkowo mój stan nie jest za wesoły. Postanawiając się go jak najszybciej pozbyć zdobyłem się na coś, co Shizu-chan przyswoi w swojej główce- skomplikowane w sam raz dla niego
-Nie dogonisz mnie Shizu-chan ~! - zakrzyknąłem śpiewnie, ruszając biegiem w stronę Shinjuku. Krztusiłem się ze śmiechu uciekając przed sprowokowanym taką dziecinadą ex barmanem. Usłyszałem za sobą wrzask Shizu-chana, aż coś w uszach zaswędziało - pomyślałem. Problemem była ograniczona widoczność, ale już po chwili go zgubiłem.
Zatrzymałem się, a uśmiech zniknął z mojej twarzy. Zmrużyłem niebezpiecznie oczy. To nie jest śmieszne, cholera... jestem przyparty do muru. Tak to jest, gdy pozwalasz komuś jeszcze uczestniczyć w swoich planach! Na nikogo nie można liczyć..
- Wrócił, ka...? - westchnąłem i złapałem taksówkę, płacąc kierowcy więcej, żeby obeszło się bez zbędnych pytań. Był miejscowym, mogłem to stwierdzić po jego wzroku w przednim lusterku zerkającym na moją bluzę - znał mnie ... Najpewniej jutro pojawią się plotki o zakrwawionym informatorze w taksówce. Wybuchnąłem śmiechem, a kierowca aż podskoczył. Biedak już od początku drogi spięty trzymający kurczowo kierownicę, teraz nawet nie odważył się zerknąć na mnie w lusterku. I dobrze, niech zna swoje miejsce. Spojrzałem przez okno. Jechaliśmy w bardzo dobrze znanym mi kierunku, a księżyc na niebie wskazywał już dobrze po północy .
<<<*>>>
Pani Takeda jak co wieczór wpatrywała się w okno na dom sąsiadów. Stało się to już poniekąd jej rytuałem. Rodzina Orihara, mieszkała tu już pięć lat. Dobrze pamięta, moment, gdy się wprowadzali... w końcu z tej dzielnicy ludzie wolą się raczej wyprowadzać. Jedna z gorszych dzielnic Shibuyi, której prawo nie obejmowało - Hataro.
Usłyszała dźwięk tłuczonego szkła. To nóż kuchenny wyleciał przez okno jej sąsiadów. Dawniej było u nich spokojnie, dopiero dzisiaj jakiś mężczyzna wszczął kłótnie. Wiedziała kim był ten facet z tak znajomymi czerwonymi oczami. Był ojcem Orihary-kuna. Zadrżała na wspomnienie bruneta. Tak ... Izaya Orihara - myślała. Mieszkając w tej dzielnicy nie trudno o ciekawą przeszłość. Pani Takeda również mogła się nią poszczycić. Jej stare, wyblakłe oczy widziały już dużo krwi, a ciało doświadczyło wielu trwałych schorzeń. Była też blizna na sercu pozostawiona przez jej dawno zmarłego męża. Sama go zabiła. To było tak dawno...
Ujrzała zbliżającą się do domu sąsiadów czarną postać. Czekała na niego, wiedziała, że przyjdzie. Rubinowe, wyprane z emocji ślepia wpatrywały się beznamiętnie w nóż kuchenny leżący na chodniku. Mimo twarzy zalanej czarną, zaschniętą cieczą i ograniczonym polu widzenia, bez problemu dostrzegł go w ciemności i podniósł. Obfitość i kolor mimo ciemności pozwalały zidentyfikować ciecz jako krew. Pani Takeda zadrżała, a łzy spłynęły po jej poznaczonej zmarszczkami twarzy. Nie płakała, po prostu łzy ściekały po jej twarzy. Zawsze tak miała, gdy się bała, kiedyś nawet doszła do wniosku, że to jakaś funkcja obronna jej organizmu przed zagrożeniem. A było czego się bać. Orihara-kun to najbardziej przerażający człowiek, jakiego w swoim długoletnim życiu zdążyła spotkać. Osiem lat temu, gdy go poznała był jeszcze dzieckiem... Mimo tego już wie, że boi się go bardziej niż dawniej bała się męża. Szanowała Orihare-kuna i żałowała głupców, którzy nie brali z niej przykładu.
Postać skierowała się w stronę drzwi wejściowych, lustrując wszystko uważnie matowym czerwonym okiem. Postać zniknęła w ciemności.
<<<*>>>
Wszedłem bezszelestnie przez frontowe drzwi, szybkim krokiem przemierzając korytarz. Podciąłem gardło stojącemu do mnie tyłem mężczyźnie, nie dając mu czasu na odwrócenie się w moją stronę. Musiałem działać szybko. Wszelkie zwlekanie w kontakcie z tym człowiekiem, było ryzykowne. Wszystko to trwało ułamki sekundy. Mężczyzna osunął się po ścianie. Jak przez mgłę usłyszałem krzyk uradowanej Mairu "Iza-ni!". Nie patrzyłem w jej stronę. Stałem ze wzrokiem wbitym w sufit
- Ty go tu ściągnęłaś?- zapytałem leżącą na ziemi, pełzającą niczym larwa kobietę, a mój wzrok dalej tempo wpatrywał się w sufit.
- On mnie kocha- usłyszałem zachrypnięty głos, od pobitej brązowowłosej kobiety. Przechyliłem głowę lekko w jej stronę spoglądając na nią w bok
- Nie obchodzi mnie co się stanie z tobą, ani tym ścierwem na ziemi- powiedziałem obojętnie, by dodać zaraz chłodno- zabieram je. Zdajesz sobie już pewnie z tego sprawę- Jej oczy wyrażały ból. To były prawdziwe uczucia. Zostawiłem tu siostry ponieważ wiedziałem, że posiada instynkt macierzyński. Załatwiłem im to mieszkanie i przysyłałem pieniądze. Dałem też telefon siostrą, by zadzwoniły, gdy zacznie się coś dziać. Miałem plan. Te dwie małe istotki były mi potrzebne. Skoro potrzebowałem ich żywych, starałem się zapewnić im bezpieczeństwo. Wszystko się zmieniało, gdy pojawiał się on. Przestawała myśleć racjonalnie, obsesyjnie wierząc w jego miłość. Liczyłem na jej współpracę. miałem ją zwyczajnie wykorzystać. Ale jak widać, mimo genów, ma w sobie tyle słabości, że jest dla mnie zupełnie bezużyteczna. Kto by pomyślał, że łączą nas jakiekolwiek więzy krwi- popatrzyłem na nią z góry w wyrazie arogancji. Powinienem ją zdeptać, jak każdego innego robaka. Ale, w głębi duszy wierzyłem, że mimo tego jak żałosna była w tym momencie, w przyszłości może się jeszcze przydać.
- On żyje- powiedziałem patrząc jej w oczy. Jej źrenice się rozszerzyły. Tak łatwa do rozszyfrowania. - Stracił przytomność z powodu utraty krwi. Nie przeciąłem na tyle głęboko, by go zabić. Czy to nie wspaniale~? Teraz będziesz mogła doświadczać tej swojej miłości dwukrotnie bardziej. Nie mając Kururi ani Mairu przeleje cały gniew na ciebie. Nieważna jaką masochistką jesteś, jak myślisz, ile zajmie nim czas zrastania twoich kości zacznie się wydłużać w czasie, a nerwy przestaną funkcjonować? Ile czasu minie zanim nabawisz się stałych ułomności na ciele, aż będziesz niepełnosprawna? Jak długo czasu zajmie nim się zestarzejesz, a twoje ciało zacznie być kruchsze, refleks mniejszy .... I umrzesz. Nie myśl jednak, że on zapłacze nad twoim grobem. Będzie szukał kogoś innego na kim wyładuje emocje... ale ludzie nie są tacy mili. Trafi na złą osobę i skończy w piachu. W ostateczności wróżę wam obu mało kreatywną śmierć w najbliższym czasie. Cóż ... mnie to nie dotyczy - powiedziałem obojętnie biorąc dwie dziewczynki na ręce. Nie było to trudne, były przerażająco chude, musiała je głodzić od jakiegoś czasu.
- Miałyście zadzwonić, gdy przestanie wam dawać pieniądze - mruknąłem, nawet one nie współpracują.
- Iza-nii pracuje i nie lubi tu przyjeżdżać, a my nie chcemy, żeby Iza-nii się męczył- powiedziała szeptem Kururi i zasnęła w moich ramionach. Jak...głupio z ich strony. Wolały umrzeć niż zastosować się do jego poleceń i zadzwonić? Przecież to śmieszne.
- Sodayo... ne (Autorka: Ah więc tak/ no więc właśnie...)- zacząłem wzdychać, chyba to wypadało powiedzieć w takiej sytuacji, prawda? Jak na dobrego braciszka przystało.
Wyszliśmy przez frontowe drzwi. Poczułem, że ktoś mnie obserwuje. Skierowałem intuicyjnie bystry wzrok na okno sąsiadki patrząc wprost w oczy Takedy-san. A więc miała się dobrze. Skinąłem głową w geście szacunku. Odpowiedziała tym samym. Zaprawiona w walce kobieta, rozsądna i z dużym doświadczeniem życiowym. Z pewnością była kimś z kim należało się liczyć, zwłaszcza odkąd przejęła interesy po mężu. Jedna z najbardziej zaufanych mi osób... chociaż oczywistym jest, że moje zaufanie jest czysto interesowne, w końcu nie ufam ludziom. Może przydałoby się odnowić z nią kontakty. W końcu siły w podziemiu trzech dzielnic Shibuyi, Shinjuku i Ikebukuro zaczęły się zmieniać. Tak z pewnością o tym pomyślę. Wyszczerzyłem się do niej diabelsko pewnie, wiedząc że moją twarz w dalszym ciągu pokrywa krew. Pokręciła głową rozbawiona i westchnęła. Gdybyśmy teraz rozmawiali, z pewnością usłyszałbym od niej wypowiedź w style " Ty nigdy nie masz dość, co ?". Skierowałem się w stronę czekającego na mnie taksówkarza, przy czym upomniałem się, by pamiętać o zamknięciu jego ust po opuszczeniu samochodu. Wiedział zbyt wiele.
<<<*>>>
Koniec pierwszego rozdziału :) Jestem świadoma, że akcja rozgrywa się dość wolno, ale pomyślałam, że to dopiero początek więc nie będę pędzić na złamanie karku :3
Z powodu mojej choroby rozdziały będą dodawane dość często. Z faktu, że jest to dopiero początek bloga jeszcze nie sprecyzowałam czasu w jakim będą dodawane rozdziały, zrobię to na pewno w niedalekiej przyszłości ^^ Ten rozdział był wyjątkowo długi podejrzewam, że przyszłe rozdziały będą trochę krótsze < Gomen! >
"Kulturalna próba zabójstwa" To było bardzo w stylu Shizu-chana ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się początek, choć czytając pierwszą część rozdziału myślałam, że to będzie jednak kalka (ten telefon) jednak mile mnie zaskoczyłaś.
Weny~...
Starałam się właśnie, by się inspirować a nie kalkować... Ciesze się, że się podoba.
UsuńPochłonęłam cały w mgnieniu oka >.<
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi się, żeby akcja była dość wolna, jak dla mnie takie tempo jest w porządku~
Ach, ten Izaya jest taki diabelsko dobry. Podoba mi się taki cały we krwi *^*
pani Takeda wyszła bardzo interesująco. Spodobały mi się opisy jej odczuć i przemyśleń i mam nadzieję, że jeszcze może się kiedyś pojawi x3
No to co~ Wpadnę jutro na następny rozdzialik!
Weny~
Myślę, że nie wykluczone jest jej pojawienie się w przyszłych rozdziałach :) Miło się czyta, że opowiadanie wciągnęło :3...
UsuńDopiero trafiłam na Twojego bloga i ten pierwszy rozdział sprawił że chce więcej. Bardzo fajnie piszesz i ten pomysł na opowiadanie bardzo fajny. Po przeczytaniu prologa też myślałam że będzie to takie samo jak dj pisany Twoimi słowami a tu takie miłe zaskoczenie :) Ok biorę się za drugi rozdział :) Pisz jak najwięcej dużo weny :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuje ci bardzo :) Raz odpowiadam na komentarze- raz nie.... wynika to z tego, że później wydaje mi się, że komentarzy jest dwa razy więcej, a to zwyczajnie moje odpowiedzi :( Zdaje sobie sprawe z tego, że odpisuje ci niemal rok później, ale skoro pod tym postem jeszcze odpowiadałam, byłoby nieuprzejme gdybym tak poprostu to olała :D Mam nadzieje, że dalsze rozdziały również się podobały ^^
UsuńNo, więc ten.. Dłuuugi ten rozdział. Naprawdę długi.. Już wiem, dlaczego moje wydają ci się takie krótkie.. heh.. A ja myślałam, że to moje są "dość||wystarczająco długie"~ Ale mniejsza z tym. Już na starcie, przyznaję się bez bicia, że nie umiem pisać ani długich, ani dobrych komentarzy (no i często się w nich wygłupiam, bo przecież kto bogatemu zabroni), ale zawsze tam coś naskrobię. Zaczynając od początku.. Ogólnie historia zapowiada się ciekawie.. Choć było tu tego tyle, że po czwartej zmianie perspektywy przestałam ogarniać co się dzieje.. Ale spokojnie, nic nie sugeruję. To po prostu "TA GODZINA" i mój mózg przestaje pracować na swoich obrotach. Plz nie bije za te moje komentarze.. Ty tak ładnie się u mnie wypowiedziałaś, a ja nie umiem choć ogólnie opowiadanie mnie zaciekawiło. Ty uważasz, że mój Shizu-chan jest "spoko"?? To ty przeczytaj ten rozdział jeszcze raz.. Ogólnie.. Na razie nie mam się czego czepiać.. Jakby miała to cały ten komentarz byłby jednym wielkim hejtem.. No, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i prawdopodobnie idę czytać dalej..
Dziękuje Ci bardzo za komentarz mimo, że odpowiadam na niego tak późno :) Uważam, że świetnie sobie poradziłaś- komentowanie zawsze jest mile widziany. Emm... co do moich komentarzy na twoim blogu- myślę, że tam jest więcej do czepiania- serio. Uważam, że często byłam zwyczajnie zbyt surowa za co chciałabym przeprosić właśnie tutaj. Podejrzewam, że naprawie to w przyszłych komentarzach :) Muszę niedługo odwiedzić wasz blog ponownie, bo coś dawno mnie tam nie było xd Jeszcze raz dzięki >.<
Usuń