Kiasarin, co do obcinania palców scyzorykiem ... W anime wielokrotnie pokazane jest jak informator małymi ostrzami ( rzucając nimi) przecina stalowe rury i bilbordy na stalowych ramach, więc pomyślałam, że kość raczej nie będzie stanowiła dla niego problemu :3 Dodaje to tutaj, bo zapomniałam o tym wspomnieć w komentarzu
Dziś próbuje z narracją pierwszoosobową... być może w ten sposób będzie to bardziej czytelne
Inaba, specjalnie dla ciebie dzisiaj gość honorowy ^^ ~
Postaram się wyprowadzić na prostą opowiadanie po ostatnim niewypale z rozdziałem II
<<<*>>>
- Moshi moshi- odebrałem swój prywatny telefon, jednocześnie przeglądając na komputerze nowinki z najbliższych dzielnic. Coś wyraźnie było nie tak...
- Orihara-kun- usłyszałem głos starszej kobiety, a moje palce pędzące po klawiaturze komputera zaprzestały swojej czynności. Niespodziewane. Próbowałem zachować spokój, mimo niemałego wstrząsu wywołanego telefonem. Dzwoniła na telefon prywatny, co oznaczało, że nie będziemy rozmawiać o sprawach służbowych
- Ara ara, czyż to nie Takeda-san?- odezwałem się dość nieformalnie. Rozmowa wyglądałaby diametralnie inaczej, gdyby chodziło o interesy, jednak poza nimi wraz z Takedą-san jesteśmy w dość dobrych stosunkach. Powiedziałbym na stopie koleżeńskiej. A właściwie byliśmy... Dlatego właśnie jej telefon był niemałą niespodzianką ...
-Ile to już minęło odkąd rozmawialiśmy?... - odezwała się uprzejmie, wyraźnie rozbawiona moim zachowaniem.- Czy miałbyś może czas, by się ze mną spotkać?
-Hoo? Niespodziewane... - powiedziałem przeciągle nie kryjąc podejrzeń.- Czy termin goni nas jakoś szczególnie?- zapytałem przechodząc w ton bardziej służbowy.
- Aa- powiedziała potwierdzająco - zależy mi na czasie, a tak właściwie Tobie na nim zależy Orihara-kun- usłyszałem miły, lecz rzeczowy ton. Takeda-san również przeszła do tematu interesów
-Skoro Pani tak twierdzi... Shikata nai ( autorka: nie ma wyjścia )- powiedziałem wzruszając teatralnie ramionami i okręcając się na fotelu, czego rozmówca już nie mógł zobaczyć- Termin?- powiedziałem rzeczowo. Spotkanie było w moim interesie, więc to ja musiałem się dostosować . Tak właśnie działa podziemie
- Dzisiaj- powiedziała idąc mi niejako na rękę, wybierając najbliższy termin. Założę się, że zwykle w tak pilnych sprawach każe czekać miesiąc, bliskim znajomym- tydzień. Uśmiechnąłem się do siebie rozbawiony. Darzyłem dużym szacunkiem tą kobietę i cieszyło mnie, że nie było to jednostronne. Cóż dobrze jest mieć wysoko postawionych znajomych
- Miejsce? - dla nas obojga było oczywistym, że nie zjawię się w TAMTYM miejscu ...
- Jest ciepło, a ja dawno nie byłam w Ikebukuro, myślę, że park byłby w porządku - zaśmiałem się na jej odpowiedź. Cała Takeda-san, nie planuje ułatwić mi życia. Szczwana, starsza kobieta. W parku załatwiając ważne interesy i to w Ikebukuro, gdzie roi się od ludzi mogących mi zaszkodzić
- Doskonały wybór - przeszedłem do sarkazmu jednocześnie zakańczając sprawy biznesowe- Mam jeszcze tylko jedno pytanie- powiedziałem uśmiechając się ironicznie- Dlaczego telefon prywatny? Czyż to nie są interesy służbowe?
- Orihara-kun jesteś o sto lat za młody, by pouczać mnie w kwestii interesów - powiedziała rozbawiona, lecz za moment odpowiedziała na moje pytanie- Nasze interesy nie szły ostatnimi czasy zbyt dobrze, a kontakt się urwał. Jak na razie nie jesteśmy współpracownikami w interesach, a wiem jak potrafisz zabawiać się ludźmi, którzy nie dość dosadnie określili swoje stosunki z tobą . " To nie jest zdrada, w końcu nigdy nie byliśmy partnerami w interesach ... " ka?- zacytowała moje słowa, które dawno temu wypowiedziałem do jej męża. Głupiec niepotrafiący utrzymać się w podziemiu. Jego upadek był kwestią czasu.
-A więc teraz jest to sprawa prywatna, niewiążąca się z podziemiem, hm? Mam rozumieć " przysługa" dla starego znajomego?- powiedziałem przenikliwie coraz lepiej się bawiąc. Ubóstwiam tą kobietę! Jest doskonałym przykładem człowieka stale ewoluującego!
- Owszem, robię dla ciebie wyjątek Orihara-kun
-"Czuj się zobowiązany", czy jakoś tak... ka? - odpowiedziałem będąc pewnym, że starsza kobieta właśnie się uśmiechnęła, a w jej wyblakłych oczach zawitały psotne iskierki.
- Mata ne - ( autorka: Do zobaczenie ) usłyszałem wesoły głosik nim połączenie się urwało
<<<*>>>
- Iza- nii chcemy iść z tobą!- męczyły mnie, gdy zakładałem buty. Myślę, że każdy inny na moim miejscu, by się zirytował. W końcu ta rozmowa trwała godzinę.
- Nie możecie być ze mną, gdy załatwiam interesy- powtórzyłem po raz kolejny
- Ale my się tutaj nudzimy! Tutaj nie ma nic ciekawego...
- Dobrze, więc pójdziecie gdzieś, gdzie jest wiele ciekawych rzeczy, takich jak kobieta bez głowy i doktorek- masochista, który jest mi dłużny after-party- mruknąłem. Usłyszałem w odpowiedzi ich rozradowany śmiech
Bez zbędnych subtelności otworzyłem drzwi do mieszkania swoistej parki Ikebukuro .
-Shinra~- zakrzyknąłem w progu, a nierozgarnięta znajoma sylwetka przybiegła do mnie w podskokach, poprawiając okulary
- Izaya-kun? - powiedział zaskoczony uśmiechając się - mam cię poskładać?
- A czy wyglądam na przemeblowanego?- powiedziałem ironicznie, unosząc brew. Doktorek zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, przykładając palec do ust, w zamyśleniu
- Nie bardzo - odpowiedział w końcu, wzruszając ramionami- więc... co mogę dla ciebie zrobić?
- Zajmij się nimi- powiedziałem. Na początku Shinra wyglądał na dość skołowanego, dopóki zza moich pleców nie wyłoniły się dwie dziewczęce główki
- Czyż to nie Kadoty ... - zaczął
- Nie to nie Dotachina- przerwałem z sarkastycznym uśmiechem, lekko podirytowany. Śpieszyłem się
- Ola Boga! A więc twoje?!- zakrzyknął doktorek, poprawiając okulary, które z wrażenia podskoczyły na jego nosie
- Shinra znów testowałeś na sobie jeden z tych twoich specyfików?- zapytałem, wzdychając zażenowany. Popatrzył na mnie urażony
- A na kim niby mam je testować, poza tym jak to się ma do naszej rozmowy?- uniósł brew patrząc na mnie jak na kompletnego idiotę. Nic zwyczajnie pomyślałem, że twoja głupota, lub opóźnione myślenie jest jakimś skutkiem ubocznym- miałem tą ripostę na końcu języka, ale stwiedziłem, że zagłebianie się w rozmowę z okularnikiem, tylko zabiarze mi cenny czas.
- Er... Shinra, w każdym razie, liczę na ciebie - powiedziałem ucinając tą niedorzeczną rozmowę
- Oi, czekaj... Izaya?! - usłyszałem za sobą krzyk doktora, ale nie słyszałem reszty wypowiedzi ,oddalając się coraz bardziej.
- Sate to ... ( autorka: A więc ... / Zatem ... ) do parku...- mruknąłem, unosząc jeden kącik ust w ironicznym uśmiechu. Poczucie humoru pani Takedy było bardzo wyszukane. I niestety kłopotliwe - myślałem, wykręcając numer jednego z najbardziej przydatnych mi ludzi .
- Asshantie- wypowiedziałem imię obcokrajowca- dopilnuj, by w pobliżu parku nie kręcił się żaden z niepożądanych degeneratów
- Kiedy? - usłyszałem spokojny głos
- Teraz- w słuchawce usłyszałem głuchą ciszę
- Polemizowałbym z możliwością wykonania tego zadania, ale rozumiem, że dla ciebie słowo "niemożliwe" nie jest żadną przeszkodą- powiedział spokojnie, wzdychając do słuchawki
-Po prostu się tym zajmij, nie bez powodu dzwonie właśnie do ciebie, to nie pierwsza lepsza sprawa
- Oczywiście- odpowiedział jak na lojalnego podwładnego przystało
<<<*>>>
Zobaczyłam zbliżającą się do mnie znajomą sylwetkę
-Długo pani czekała, Takedo-san?- zapytał uprzejmie i może wyglądałoby to jakby się tym przejął, gdyby nie jego cyniczny uśmiech i rozluźniona postawa
-Ależ skąd- skłamałam gładko, a jego uśmiech poszerzył się. W myślach przeszły mnie ciarki. Wszystko we mnie krzyczało o tym jak niebezpiecznie było robienie z nim interesów ... jednak to samo niebezpieczeństwo, tak bardzo do niego przyciągało ... Tak długo, jak jest moim sojusznikiem ...
-Więc...- zrobił piruet i usiadł na murku obok, machając nogami- O czym chciała pani porozmawiać?
-Najpierw zapytam o rzecz dość oczywistą. To twój teren. Zadbałeś o poufność naszej przyjacielskiej rozmowy?- podpuściłam go dobrze wiedząc, że miejscem tym przysporzyłam mu kłopotów. Nawet nie drgnął. Uśmiechnęłam się delikatnie- profesjonalista. Mało takich ludzi wbrew pozorom w podziemiu ...
- Odpowiedzialność za wszelkie przecieki, biorę na siebie- powiedział zgryźliwie, ale w jego oczach błysnęło poczucie humoru, widziałam również, że powędrowało ono ledwo zauważalnie w prawo. A więc miał człowieka, który się tym zajął? W sumie nie było to dziwne ...nienaturalne byłoby, gdyby tak wysoko postawiona osoba w podziemiu, osobiście dbała o takie błahostki. Popatrzyłam na niego poważnie odgarniając lśniące, białe kosmyki z twarzy
- Układ sił w trzech dzielnicach zaczyna się zmieniać- powiedziałam czując jak bez reszty pochłania mnie szkarłat jego hipnotyzujących oczu- Pewien człowiek idąc po trupach, wdrapuje się na szczyt w Shibui- widziałam jego zamyślenie i wzrok wyraźnie przyswajający informacje- Dodatkowo są nowe posunięcia... TEGO człowieka - spiął się lekko na te słowa, co umknęłoby mojej uwadze, gdyby nie wyostrzone zmysły. Od początku byłam ciekawa jego reakcji na te słowa. Ciężko gdy biznes zaczyna mieszać się ze sprawami rodzinnymi, hm?- Co do tożsamości człowieka wspinającego się na wyżyny w Shibui, nie mam żadnych informacji, jednak co do ... powiązanego z tobą człowieka mam pewne wskazówki... Wiem, że kontaktował się z jednymi z kolorowych gangów. Podejrzewam, że chce zawrzeć z nimi jakąś ugodę, co do reszty nie jestem pewna oraz ... - spojrzałam na niego trochę niepewnie- miałam ci przekazać wiadomość .
-Wiadomość? Od kogoś z podziemia? - uniósł brew nonszalancko, choć jego głos był lekko spięty. Najwyraźniej poprzednie informacje były dla niego bardzo ważne
- Cóż zacznę od tego, że podane ci informacje są sprawdzone i jedynie dla twoich uszu. Poza moim człowiekiem, mną oraz Tobą nie wie o nich nikt z osób trzecich. Co do wiadomości jest od tej kobiety ...
- Kobiety ? - powiedział na początku nie rozumiejąc
- Orihary- dokończyłam. Już w chwili wypowiadania tych słów, wiedziałam, że nie powinnam była tego mówić. Jego spojrzenie się zmieniło
-Takeda-san prosiłbym, by nie nazywała pani moim nazwiskiem osób poniżej poziomu. To mi uwłacza- patrzył na mnie niczym drapieżnik. Widać było, że w każdym momencie może stracić nad sobą panowanie. To przerażające, gdy tak opanowana osoba jak on, traci kontrolę. Nie lubiłam momentów, w których był rozdrażniony, ale momentów, w których ktoś nadepnie na minę i sprowokuje go, nienawidziłam jeszcze bardziej. Przeszły mnie ciarki. Właśnie byłam tym nieszczęśnikiem, który nie patrząc pod nogi nadepnął na jedną z nich. Cóż fakt, faktem uratował mnie brak tytułu grzecznościowego. Ale to akurat było oczywiste ... mało jest osób, które szanuje. Myślę, że mogłabym ich zliczyć na palcach u jednej ręki. Ale nawet jeżeli kogoś szanuje, jedyną osobą do której zwracam się z tytułem grzecznościowym jest Orihara-kun. Kiedyś zwrócił uwagę na szanowne "kun" i zapytał, czy uważam, że jesteśmy na jednakowym poziomie. Odpowiedziałam na to, że mówiąc "san" stwierdziłabym, że jest ponad mną, a "chan", byłby dla niego obelgą. Jednak jego uśmiech, gdy zdobył informacje na temat mojego podejścia do tytułów grzecznościowych i jego, jakby nie było wyróżnienie, sprawił mi dużą radość. Miałam wrażenie, że tylko z nim mogłam naprawdę dobrze się bawić. A ja bawić mogę się jedynie przesuwając pionki, w końcu lata nie pozwalają mi na spontaniczne gierki w plenerze.
- Cóż za nietakt z mojej strony - powiedziałam dyplomatycznie biorąc odpowiedzialność, za to uchybienie - jednak myślę, że moje informacje wynagradzają ci tą ujmę.- dodałam arogancko. W dalszym ciągu, nie miałam zamiaru się poniżać.- Czy chciałbyś usłyszeć tą wiadomość, czy mam ją zatrzymać dla siebie?- patrzył na mnie zastanawiając się przez chwile
- W porządku, chcę ją usłyszeć .
-" Spotkajmy się dzisiaj wieczorem. Masz mój numer, zadzwoń, by wybrać miejsce " - zacytowałam. Kącik jego ust podjechał lekko ku górze
- Dość pewna siebie - mruknął. Nie było żadnego liściku. Informacje są cenne, a przelewanie ich na papier bardzo często jest zgubne. Na takim poziomie, nie można pozwolić sobie na żaden błąd.
- To wszystko z moich usług Orihara- kun - powiedziałam beznamiętnie
- Jestem zobowiązany. Czy nie chciałaby Pani wznowić współpracy ze mną? Byłoby to niezwykle pomocne, zwłaszcza w zwróceniu przysługi- popatrzyłam na niego, zastanawiając się przez chwile. Orihara Izaya był skomplikowanym i niebezpiecznym człowiekiem.
Kąciki moich ust również uniosły się w lekkim uśmiechu. Ale właśnie to czyniło go tak interesującym
- Przystaje na twoją propozycję. Będziemy w kontakcie- uśmiechnął się na moją odpowiedź. Odchodząc zobaczyłam jak jego oczy lśnią jadowicie. Widocznie informacje były dla bruneta zapowiedzią dobrej zabawy. Dla innych zaś krwawej pożogi.
Może powinnam poprzyglądać się seansowi z boku?
<<<*>>>
Patrzyłem za odchodzącą postacią. Dobre stosunki z Takedą-san stanowiły zapowiedź udanych interesów. Uśmiech lekko zbladł na mojej twarzy. Chwyciłem telefon prywatny obracając go kilka razy w dłoni, by wykręcić dobrze znany numer
- Orihara Rinase - usłyszałem suchy i beznamiętny, ale arogancki głos po drugiej stronie. Byłem pewien, że właśnie mrużyła oczy, planując śmierć idioty, który przerwał jej odpoczynek telefonem.
- To ja- powiedziałem bez zbędnych czułości- wyjdź przed dom, podjedzie po ciebie taksówka i zawiezie na miejsce spotkania- powiedziałem wypranym z emocji, tak niepodobnym do mnie głosem. Nie uśmiechało mi się to spotkanie, ale uznałem, że przysługiwało jej chociaż to, po odebraniu dziewczynek.
- Rozumiem - usłyszałem lekko drżący głos. Jej postawa zmieniła się diametralnie. Arogancja rozpłynęła się jak wczorajsza mgła.
Nie musiałem czekać długo nim pod Russian Sushi pojawiła się taksówka, z której wysiada szczupła, czarno-włosa kobieta. Na pierwszy rzut oka wyglądała na kobietę sukcesu. Zgrabna o prostych i ciemnych, długich do bioder, włosach i schludnym, elitarnym ubraniu. Zaśmiałem się gorzko w swoich myślach. A to przecież zwykła szmata.
- Wejdźmy do środka- powiedziałem do niepewnie stojącej przede mną kobiety, prowadząc ją w stronę wejścia.
Usadowiliśmy się przy oknach wychodzących na ulicę. Słońce oświetlało wnętrze nadając barowi osobliwego charakteru.
- Więc ~ o czym chciałaś ze mną porozmawiać? Ahh i jeśli chodzi o pieniądze to nie dam ci ich- powiedziałem patrząc na nią obojętnie, przyjmując na twarz lekko rozbawioną, ironiczną maskę. Popatrzyła na mnie pogardliwie, gdy wspomniałem o pieniądzach. Więzy krwi dawały o sobie znać, a mój uśmiech lekko się poszerzył.
-Jak się mają dziewczynki...?- próbowała udawać, że odpowiedź nie ma dla niej większego znaczenia, jednak w przeciwieństwie do mnie, jej aktorstwo było na poziomie Shizu-chana
-Nie masz prawa o to pytać, od kiedy zaprzepaściłaś cały mój wysiłek w stworzenie im, w miarę możliwości normalnego domu.- powiedziałem chłodno, lecz zaraz uśmiechnąłem się wzruszając ramionami. I tak od początku miałem zamiar powiedzieć jej co i jak, ale kimże bym był, gdybym się najpierw nie podroczył?- Znaj moją dobroć ~ Chodzą do szkoły i dobrze się odżywiają.- popatrzyłem na nią uważnie - radzą sobie doskonale bez ciebie.
- Mówiły coś o mnie? - dopytywała lekko zdesperowana
- Nie- gdy zobaczyłem jej minę na moją odpowiedź, postanowiłem się nad nią zlitować, za co jutro pewnie będę pluć sobie w brodę- Daga, ne... ( autorka: ale wiesz...) to dość zrozumiałe, że nie mówią mi nic takiego. Po pierwsze znaczyłoby to, że źle im u mnie i tęsknią za tobą, a po drugie JA NIGDY nie rozmawiam o żadnym z was - powiedziałem dobitnie pokazując niewzruszenie całą sytuacją. Nagle coś przykleiło się do okna. Zamrugałem dwukrotnie, gdy zobaczyłem dociśnięty "przyklejony" nos Shizu-chana i jego palący wzrok utkwiony w moich oczach. Gdy nabrał pewności, że to właśnie mnie przed sobą widzi, gej źrenice rozszerzyły się w furii, a szyba pękła pod naporem jego pięści.
- Jeszcze Shizu-chana tu brakowało- wzniosłem oczy ku niebu w niemej prośbie, by blondyn zgubił się po drodze z zewnątrz do baru.
<<<*>>>
Wyjaśnienia co do ostatniego wersu : otóż Shizu-chana będącego na zewnątrz, od baru dzieliła jedynie szyba, przy której znajdował się stolik pary Orihara, tak więc prawdopodobieństwo zgubienia się po drodze jest łagodnie mówiąc znikome. Taki specyficzny humorek, ale bez odpowiedniego wyobrażenia sobie tej sceny raczej go nie załapiemy... ^^ ~ Rozdzialik dość krótki jak na mnie *zamyślona* chyba szybciej dodam następny, by zniwelować różnice.
No dobra, ale on tymi nożami rzuca wiesz pęd siła itp.... ja też potrafię rozwalić spadającą półką ze sklejki metalowy kaloryfer... choć normalnie kaloryfer jest nie do ruszenia... Przepraszam, że się o to jedno tak wykłócam ale *maf-fiz* poza tym... gdyby to była prawda nie miałabym palca Q.Q
OdpowiedzUsuńPrzy okazji... gdzie się podział spis treści Q.Q
" przed sobą widzi, gej źrenice rozszerzyły się" - ten "gej" mnie powalił XDDDD ja wiem, ze literówka, ale genialnie mi się wpasowała XD gej źrenice Shizu-chana.... XD
A teraz grzecznie przechodzę do rozdziału :3
Strasznie podobają mi się te wszystkie wtrącenia o oczach i zachowaniu dzięki nim polubiłam tę starszą panią :3, ale Shizu-chan przyklejony do szyby jak mój pies, to po prostu stanęło mi przed oczyma i wygląda tak genialnie, że zapamiętam to na długo X3 Ostatni żarcik jak najbardziej zrozumiały, nawet bez wyjaśnienia :3
A właśnie, ten obcokrajowiec ochraniający park pojawi się jeszcze może gdzieś dalej? Niby miał tylko jedną kwestię ale sposób wypowiedzi tego gościa strasznie mi się spodobał. Lubię takie postaci, nie wiem czemu ale bardzo je lubię :3 taki mięśniak po wyższej uczelni.o!
Weny~....
No nie, zerkam a tu ja *0* Dziś już nie dam rady, ale jutro wpadnę, bo jeszcze 2 rodział muszę nadrobić~!
OdpowiedzUsuńCzekam Czekam i się nie mogę doczekać #.# Ahhh~ jestem niecierpliwa, *wysyła dużo weny*
OdpowiedzUsuńHaha Shizuś przyklejony do szyby z gej oczami x3 Kupiłaś mnie tym tekstem! Tak tak, jeszcze jego tu brakowało~
OdpowiedzUsuńBaaaaardzo podobały mi się interesy Izayi i mojej Pani Takedy *^* Ona jest taka ciekawa, podzielam zdanie Izusia bezwzględnie! I do tego jeszcze znów będą utrzymywać bliższy kontakt, to mi się podoba.
Czy na tym momencie skończy się rozmowa z matką? Wydaje się, że Shizuś wszystko popsuł.. a może i pomógł~? Izaya robił się litościwy nad wyraz x3
Wybacz, dawno mnie nie było, ale za nic Cię nie opuszczam, nie myśl sobie~ to wszystko wynika z braku czasu.. *patrzy pogardliwie na zegarek*
Aaa, jeszcze to porównanie do aktorstwa Shizu-chana - świetne, kocham te myśli!
Weny~
Kyahahahaha~ Wyobraziłam sobie Shizu-chan'a przyklejonego do szyby z tak zabawnie-dziwnie rozpłaszczonym nosem i poległam. Po raz kolejny w swoich życiu przeżyłam epicki lot łóżko-podłoga. Ne, ne.. Wcale nie tak trudno załapać ten żarcik z ostatniego wersu.. W ogóle on taki bardzo w stylu Izu-chan~
OdpowiedzUsuńShinra ty chory pojebie!! Nie. Więcej. Nie. Ćpaj. Plz. Matka ocipierzeriesz?? *bulwers*
Widzę interesy idą pełną parą.. Do you know what I mean??
Pozdrawiam