piątek, 9 października 2015

Rozdzial I

Rana nie była głęboka. Nowicjuszowski strzał w nogę- nic takiego. Informator mimo przerażającego bólu i poważnego (świetnie zamaskowanego jak zwykle) wkurwienia odwiązywał kneblujące go węzły. Oprawca od siedmiu boleści uciekł myśląc, że informator nie żyje. Faktem jest, że łysa pała (tak postanowił nazywać go brunet) nie wiedział, że osoba, którą miał za zadanie zabić to właśnie TEN informator Orihara Izaya. Czerwonooki obiecał sobie przyszykować dla niego życie gorsze od samej śmierci. Kulejąc na nogę, manipulator opuścił magazyn w stanie ciężkim. Problem tragiczny pojawił się kilka kroków później.
-Izayaaaaaa!- głos bestii Ikebukuro zawibrował w uszach bruneta powodując uwolnienie adrenaliny. Zahamowała ona nieco agonie jaką powodowała prawa noga   
-Shizu-chan...? - popatrzył na blondyna przez chwile przyglądając mu się uważnie. Już nawet nie obchodziło go skąd blondyn wziął się na tym zadupiu Ikebukuro... Zwyczajnie zrozumiał swoją sytuację i zaniósł się histerycznym śmiechem.
- Co za mało śmieszny żart...- powiedział informator próbując się przy tym nie krzywić z jednostajnego, tępego bólu dokuczającego jego nodze. Że też ze wszystkich ludzi to akurat Shizu-chan musiał się napatoczyć... A może to właśnie dlatego, że nie jest człowiekiem? Potwierdzenie genów potwora odnalazło się w jego następnych słowach  
-Przyszedłem za zapachem- powiedział blondyn jak gdyby nigdy nic i rzucił przywleczonym ze sobą rozlatującym się śmietnikiem z głośnym warknięciem. Jakie zdziwienie ogarnęło bestię, gdy informator jedynie uśmiechnął się prowokacyjnie i oberwał ogromną maszyną, która wgniotła go w ziemie. Nawet nie próbował tego uniknąć.... Nie ruszył się ani na krok... Czy tą wsze pogrzało? Z drugiej strony, czy to ważne? Martwa pchła, to dobra pchła. Teraz tylko upewnić się, czy nie trzeba dobić tego śmiecia- przecież to nieśmiertelne jest. Nie ważne ile razy wyrzucisz zawsze wróci z recyklingiem.

Wiedział- to było nieuniknione. Obserwował wypuszczoną z rąk potwora ogromną bryłę, zbliżającą się z ogromną prędkością. Normalnie czas na chwile zatrzymywał się tylko dla nich i przy pomocy adrenaliny informator unikał maszyny śmiejąc się bezczelnie do warczącej paszczy bestii. Szkoda, że tym razem nie potrafił. I gdy przyszedł moment, w którym czas zatrzymał się ponownie, on jedynie uśmiechnął się ostatni raz. O ile informator zwykł myśleć o sobie jako o kimś samowystarczalnym- osobie która poradzi sobie w grze przez siebie obmyślonej, o tyle zgubiły go własne zasady. Przykro mi Izaya- pomyślał- Show must go on  

  Kilka dni później   
   
Chat  
 >Setton dołączył do konwersacji  
 Tanaka Taro: Ohaio Setton-san 
 Saika: Ohaio...   
 Bakyura: Doberek !  
 Tanaka Taro: Wracając do rozmowy. Czy nie wydaje wam się, że  
ostatnio Kanra rzadko wchodzi na chat?  
 Saika: Skoro już o tym mówisz, to możesz mieć racje... Ale każdy ma swoje powody, prawda?  
 Bakyura: Może nie żyje?! Ahh nadzieja matką głupich!!  
 >PV   
 Tanaka Taro: Celty-san?  
 Setton: Mikado? Coś się stało? To niespodziewane żebyś chciał pisać w rozmowie prywatnej  
 Tanaka Taro: Mam pewne … problemy i potrzebuje skontaktować się z Oriharą-san, czy wiesz może coś na temat tego dlaczego nie ma z nim żadnej łączności?  
 Setton: … Przykro mi Mikado, ale nie mam pojęcia  

 Żegnając się z czatu bezgłowa kobieta odeszła od komputera i przeszła do gabinetu Shinry. Spojrzała na siedzącego przy pacjencie współlokatora. Oczy skryte za szkłami okularów, a twarz nieodgadniona- to właśnie zastała już u progu. Przykro mi Mikado, okłamałam cię - przeszło przez myśl dziewczynie. Brunet leżał już u nich tydzień. Uszkodzenia były poważne... postrzał, dwa żebra złamane i uraz głowy. Nie znała szczegółów, ale przyniósł go tu nikt inny jak Shizuo, więc nie pytała. Shinra powiedział, że powrót do przytomności powinien nastąpić lada chwila, a jeżeli nie … cóż wtedy można by stwierdzić, że uraz głowy jest poważniejszy niż zakładano.  


  Tego samego dnia wieczorem  

 Jedno czerwone oko zostało rozchylone. Gdy zaczęło się przyzwyczajać do sztucznego światła, mrugając, w jego ślad poszło też drugie oko.  
-Izaya?- powiedział okularnik siedzący dotąd na krześle obok łóżka rannego. Czerwone oczy zmrużyły się w nieufności, gdy zobaczył w pomieszczeniu kogoś jeszcze. Ubrany w biały kitel doktor przyglądał mu się, jak gdyby chciał go przytulić. Jednak, gdy owy zamiar miał być wprowadzony w życie, szkarłatne oczy informatora ostro zatrzymały  go w miejscu. Doktor stał tak chwile zmrożony, gdy informator w końcu postanowił podnieść się do siadu  
-Czy coś się stało? Jesteś zły?- zaczął doktor starając się udawać nieurażonego i uśmiechniętego, choć słabo mu to wychodziło. W tym właśnie momencie Celty weszła do pokoju. Czarna postać w kasku- tyle wystarczyło, by nieufność bruneta przerodziła się w jawną wrogość. Wyrywając wszystkie kable wstał z niemałym trudem i łapiąc za pierwsze co znalazło się pod ręką-mały nożyk położony na szafce nocnej- wycelował go w dwie podejrzane osoby. Nie czuł strachu... szczerze mówiąc nie czuł nic.  
-Kim jesteście?- chłód wypełnij pomieszczenie, gdy jego słowa rozdarły ciszę. Czerwone oczy bacznie obserwowały nieznajomych intruzów. Jeden odziany w zabójczą czerń, zaś drugi w  trupio białym lekarskim kitlu, jak gdyby miał zamiar przeprowadzać jakąś nielegalną operacje. Atmosfera jak z psychiatryka- pomyślał szkarłatnooki  
-Izaya, czy ty... niczego nie pamiętasz ? - brunet przyglądał się zszokowanej twarzy doktora i mimo, że nie potrafił mu zaufać, to jakby się nad tym głębiej zastanowić, rzeczywiście nie pamięta zupełnie nic. I było coś co przeszkadzało mu dodatkowo bardziej... irytujące uczucie pustki. Patrzył na tych ludzi i nie czuł nic. Czy to dlatego, że ich nie znał ? Przypisane do nich uczucia gdzieś zniknęły? Cóż... ale nawet przy nieznajomych odczuwasz... coś. Pierwsze wrażenie wynikające z pierwszych sekund znajomości...  
-Chwilowa utrata pamięci – powiedział nagle lekarz - w każdym razie tak chciałbym sądzić, ale sprawa jest dużo poważniejsza... Masz uraz głowy możliwe, że utrata pamięci jest krótkotrwała lub niestety uszkodzona została część w mózgu odpowiadająca za pamięć długotrwałą. Jeżeli tak się stało to prawdopodobieństwo na odzyskanie przez ciebie pamięci jest niemal zerowe. Celty korzystając z chwili wymknęła się z pokoju zostawiając nastawionego na killmode Izaye i biednego Shinre. Miała nadzieje, że Izaya nie zabije Shinry podczas jej nieobecności, a miała wrażenie, że teraz bardziej niż kiedykolwiek jest do tego zdolny. Nie z nudów, czy dla zabawy jak to miał w zwyczaju informator. Teraz może zabić bez skrupułów i niestety bez powodu. Dlatego też musiała się spieszyć i WŁAŚNIE z tego powodu musiała wyjść.  
Bez zbędnych przeszkód dotarła do parku, czyli tam gdzie zazwyczaj spotykała Shizuo o tej porze.   
-Yo Celty- gdy podjechała do niego, blondyn wypuścił dym z płuc i uniósł rękę w geście powitania.   
-"Shizuo...chodzi o Izaye"- napisała na swoim ipodzie i podłożyła przed oczy blondyna. Nie uległa jej  uwadze żyłka, która pojawiła się wraz z przeczytanym imieniem informatora.  
-Co z nim? - niemal wypluł te słowa . Widać było jego próby uspokojenia się jednak plugastwo tego imienia rozprzestrzeniało się po ciele Shizuo powodując obrzydzenie. Kobieta pokazała mu kolejną wiadomość   
-"Wiesz... okazało się, że wypadek, spowodował utratę pamięci. Efekt może być krótkotrwały lub w najgorszym wypadku nieuleczalny"- Blondyn coraz bardziej wkurwiony czytaną wiadomością zgniótł trzymaną w ręku fajkę  
-Ta cholerna wsza blefuje, przecież to jest kurwa oczywiste!- czuł na sobie wzrok dullahana i w następnej chwili przeczytał słowa, które zaprowadziły go w miejsce, gdzie obecnie stoi- " Więc idź i sam się przekonaj"  


  Shinra dotąd nie zdawał sobie sprawy z tego jak ograniczone jest zaufanie bruneta. Ograniczone? Ba, jego wcale nie ma! Ale to nie to martwiło go w tym momencie najbardziej … To co miał przed sobą, z pewnością nie można było nazwać człowiekiem. Mimo, że udało mu się posadzić go na kanapie w salonie, a od przebudzenia informatora minęła godzina, brunet wciąż miał to puste spojrzenie.  
-Zapytam jeszcze raz Izaya-kun, czy może coś pamiętasz? Dzieciństwo, podstawowe dane albo jakąś....traumę ? - tak trauma po części tłumaczyłaby to co widział właśnie przed sobą. Śmiech doktora zabrzmiał w jego własnych myślach - kogo ty chcesz oszukać. Nic nie wytłumaczy tego co siedziało właśnie koło niego. Shinra nie należał do mocarzy, ale nie należał też nigdy do strachliwych. Nie jedno w życiu widział i nie miał oporów, by w dzieciństwie rozpłatać brzuch kobiecie bez głowy. Dlatego też myślał, że nie spotka już w życiu czegoś co potrafiłoby go prawdziwie przerazić. Jednak na ten moment czuł zimne dreszcze na plecach i słyszał mocne bicie swojego serca. Wpatrywał się w informatora z napięciem i obserwował jego najmniejszych reakcji, jak gdyby w każdej minucie mógł wysadzić się w powietrze. 

 Shizuo wszedł z Celty do mieszkania i skierował się za dziewczyną prosto do salonu. Ogarnął wzrokiem pomieszczenie.Te same jasne meble, ten sam beżowy kolor ścian i ta sama przytulna atmosfera. Nic szczególnego się nie zmieniło. Zobaczył siedzącego, spiętego Shinre, a obok niego czarnowłosą postać . Podszedł bliżej, by przyjrzeć się stanie bruneta. Jednak to nie rany przykuły jego uwagę... 
Nic nie śmierdziało. 
Nawet gdyby kleszcz rzeczywiście stracił pamięć, czy nawet zmienił ubrania to przecież zapach powinien być w dalszym ciągu wyczuwalny...Jakby na to nie spojrzeć nie czuł żadnego smrodu. Skierował wzrok w stronę bruneta, a jego serce zaczęło bić szybciej. Coś w nim krzyczało "uciekaj!", ale jego nogi stały dalej. Kruczoczarne włosy spływały gładko na twarz, a tuż pod nimi znajdywały się puste krwawe oczy, które im dłużej się na nie patrzyło, tym bardziej bezdenne się wydawały. Żaden uśmiech nie zdobił tak przywykłych do kpin bladych ust informatora. Ani jedno słowo przywitania, bądź szyderstwa nie zabrzmiało w czterech ścianach pokoju. Brunet dotąd niezainteresowany otoczeniem, ze spojrzeniem utkwionym w przestrzeni, teraz podniósł wzrok i spojrzał prosto w oczy blondyna. Coś w złotookim zainteresowało małą czarnowłosą bestię. Płynnym ruchem podniósł się z kanapy i stanął tuż naprzeciwko Shizuo. Jego ruchy były nieuchwytne i tajemnicze. Czy on naprawdę oberwał kulką w nogę? Shinra w tym samym czasie wstrzymał oddech. Patrzyli sobie w oczy. Bezdenny szkarłat mieszał się z dzikim złotem, jak gdyby mogli porozumieć się przez sam wzrok. Ich myśli przenikały się...Tak jak wilk pozna członka swojej watahy jedynie go obwąchując, tak oni rozpoznali w sobie znajomą bestie. Jedna z bestii była pierwotniakiem, więc niestety musiała przerwać zaistniałą ciszę... 
-Oi Pchło - warknął Shizuo ignorując falę dreszczy jaka go przeszła- przestań się zgrywać i weź się w garść- Jego wyzwanie nie spotkało się z żadną odpowiedzią ze strony informatora. Ten jakby słowa blondyna rozpłynęły się w powietrzu, dalej patrzył w oczy blondyna, jak gdyby mógł dokładnie zobaczyć jego dusze.  
-Shizuo myślę, że nie powinieneś...- zaczął Shinra lecz nie dane mu było skończyć  
-Shizuo- powtórzył jak echo informator patrząc na bestię Ikebukuro- Powinieneś wyjść Shizuo. W każdym razie dopóki ja tutaj jestem. Przebywanie w jednym pomieszczeniu nie wyjdzie nam na dobre - powiedział pustym, obojętnym głosem brunet. Nawet ton jego głosu był zupełnie inny niż zawsze... I gdzie się podziało to głupkowate "Shizu-chan" i KURWA przepraszam, ale czy on właśnie go wyrzuca? Shizuo zdenerwowany do granic możliwości chwycił informatora za czarną bluzkę i nie bacząc na leżące przy łóżku kule i stan bruneta przycisnął go do beżowej ściany  
-Nie waż się tak do mnie mówić wszo. Sam zdecyduje kiedy wyjść i z pewnością nie zamierzam robić tego teraz.- wysyczał mu do ucha. Zazwyczaj spotkałoby się to z lekkim zdziwieniem lub wyśmianiem, ewentualnie prowokacją, teraz jednak tak nie było. Puste oczy patrzyły tępo w twarz blondyna tak jakby...nie bał się o to co dla Izayi było najcenniejsze. - Oi... czy tobie nie zależy już na życiu?- wymsknęło się blondynowi zanim pomyślał. Jednak z jakiegoś powodu nie cofnąłby tych słów. Chciał znać odpowiedź. Mimo, że spodziewał się usłyszeć zwykłe Izayowate " A byłbyś w stanie mnie choćby drasnąć Shizu-chan?", to owe słowa nie opuściły ust bruneta.  Rubinowe oczy informatora spojrzały wprost w oczy blondyna. Jego głowa lekko przekrzywiła się na bok, następnie spojrzał na niego jak dziecko, które nie rozumie dlaczego zrobiło coś źle .   
-A dlaczego miałoby ?  
-"Dlaczego miałoby" mówisz…? To chyba oczywiste- powiedział blondyn próbując siłą samego spojrzenia pokazać brunetowi, że "tak po prostu jest".   
-Czy wiesz dlaczego "Shinra"- zrobił przystanek by zaakcentować jego imię- tak bardzo się mnie boi? Ja się domyślam. - powiedział brunet po raz pierwszy uśmiechając się sarkastycznie dzisiejszego dnia.   
-O czym ty mówisz ?- powiedział Shizuo nie rozumiejąc  
-On nic nie czuje Shizuo –powiedział głucho Shinra, a przestrzeń wokół zgęstniała. Głos doktora odbił się od ścian i zawłaszczył sobie echo potęgujące znaczenie jego słów. Blondyn zmarszczył brwi nie rozumiejąc, ale zanim zdążył zadać pytanie, Shinra zaczął mówić dalej – Nie posiada żadnych ludzkich uczuć. Nie ma też sumienia, nie rozumie dlaczego miałby kogoś nie zabijać. Nie posiada podstawowych instynktów. Jest uruchomioną maszyną do zabijania.- Shizuo jeszcze chwile trawił informacje. Przecież to niemożliwe żeby nie czuć... niczego. Każdy czuje, więc dlaczego...  
-Nie pytaj, ponieważ nie pamiętam kompletnie niczego. Zakładam jednak, że się taki urodziłem.- odpowiedział na niezadane pytanie brunet. Złote oczy spojrzały na niego instynktownie. Jednak Izaya dalej był Izayą. Potrafił doskonale przewidzieć, co siedzi komuś w głowie i jakie podejmie działania. Tylko, że jak dotąd nigdy nie mógł przewidzieć działań Shizuo... Czy to możliwe, że pchła upodabniając się do "bestii" którą nazywał blondyna zaczął lepiej go rozumieć?  Nie otrzymał odpowiedzi na to pytanie, a pojawiło się kolejne  
-Czy to z powodu wypadku nagle stałeś się taki...?- powiedział niepewnie blondyn mając na myśli pustkę w oczach pchły. Wcześniej mimo takiej samej sytuacji przecież wyglądał inaczej.... jak Izaya. 
-Nie mów o mnie jak o kalece- powiedział pobłażliwie na zachowanie blondyna- Myślę, że to z powodu utraty pamięci. Będąc tym kim byłem, najwyraźniej potrafiłem z tym żyć w normalny sposób- wzruszył ramionami zwyczajnie, co kłóciło się z jego tak nieludzkim spojrzeniem. Żyć w normalny sposób, tak ? No normalnym to Shizuo, by go nie nazwał, ale nie wypowiedział tej myśli na głos. Zastanawiało go jak informator mógł żyć z czymś takim... i tak dokładnie to ukryć. Miał w sobie tykającą bombę.... A teraz została uruchomiona.   
-Postanowione – powiedział blondyn ni z tego, ni z owego. Brunet patrzył na niego mierząc go wzrokiem - Skoro to z mojej winy straciłeś pamięć, to zwyczajnie pomogę ci ją przywrócić. Chce zabić pchłę, gdy wie za co ginie, poza tym nie pozwolę byś nagle zaczął biegać i zabijać sobie ludzi w mojej dzielnicy- wytłumaczył się Shizuo. Izaya przyswajał informacje. Miał rozumieć, że jego oprawca stoi tuż przed nim...? Nie zadał jednak żadnego pytania dotyczącego tych myśli, stwierdzając że przyjdzie jeszcze na to czas. A później...? Zwyczajnie go zabije, bo dlaczego nie ?  
-Dlaczego miałbym się zgodzić?- powiedział brunet przerywając protesty doktora. Nie chciał przebywać w tym samym miejscu co blondyn. Już na początku spotkania wyprosił go z tego powodu... 
-Ponieważ mamy ten sam cel i nie masz wyboru.- po zastanowieniu dodał- Głównie nie masz wyboru - powiedział blondyn z nową determinacją. Brunet otaksował go uważnym spojrzeniem szkarłatnych oczu. Czy ten blond-włosy dureń może mu się przydać? 
                                    


(***) 
  
Koniec pierwszego rozdziału :) Zmieniałam ten pomysł kilka razy... szczerze mówiąc dalej nie jestem pewna czy efekt końcowy jest taki jak chciałam. Z pewnością wiele osób teraz myśli "No nie... znowu jakiś oklepany temat z chorobą!". Chcę jednak powiedzieć, że to z całą pewnością nie tak! Mam zamiar stworzyć coś nieco z innej beczki i możliwe, że wydarzenia które nastąpią zepchną naszą amnezje w dalszy kąt. Kolejna kwestia- inspiracja. Pojawiła się kiedyś myśl o tym, że Izaya fascynuje się tak ludzkimi uczuciami, bo sam ich nie posiada i nie rozumie. Choć był to tylko przebłysk i wielu stwierdziło" Nie, to przecież niemożliwe- nie posiadać uczuć", ale osoba która chce stać się bogiem z całą pewnością je w sobie zwalcza, prawda? :) Cóż pomyślałam- czemu by nie spróbować stworzyć Ize-ize bez uczuć i zobaczyć co z tego wyniknie :3 ROZDZIAŁ JEST LEKKO ZMODERNIZOWANY- ULEPSZYŁAM GO, JEDNAK FABUŁA POZOSTAŁA BEZ ZMIAN

4 komentarze:

  1. "-Ta cholerna wsza blefuje, przecież to jest kurwa oczywiste!" oraz " I gdzie się podziało to głupkowate "Shizu-chan" i KURWA przepraszam ale czy on właśnie go wyrzuca?" Totalnie mnie rozwaliły x3
    Ten rozdział był naprawdę ciekawy i do tego także porywający. Każde zdanie, słowo - pochłaniałam jedno za drugim. Dużo uwagi zwróciłaś na oczy Izayi. Strasznie mi się to podobało, ponieważ uważam to za nieodłączny elemet utraty pamięci i odczuwanej pustki w umyśle.. więc pochwalam to~
    Co do amnezji. Gdy przeczytałam właśnie, że Izaya stracił pamięć trochę tak pomyślałam jak napisałaś "znowu jakaś choroba" ale masz rajcę! Ten pomysł z nieczułym informatorem jest idealny! Chcę poznać go od tej strony. Już moment gdy spojrzał na Shinrę zaraz po przebudzeniu zawiał swego rodzaju grozą. Taką dzikością... nie wiem, ale zafascynowało mnie to. Tak samo jak spotkanie z Shizuo. Było magiczne, hipnotyzujące - niebezpieczne. I te słowa tak obce dla Orihary. Doskonałe.
    Jestem oczarowana pierwszym rozdziałem. Myślę, że efekt jaki chciałaś osiągnąc jednak zaistniał i tak trzymać~!
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznaję się bez bicia, że przez myśl przeszło mi "serio? znowu amnezja? ", ale nie zrobiłaś z niego kluchy, więc nie jest źle. Co do braku uczuć, jest to jak najbardziej możliwe. Czekam na to jak to rozwiniesz.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Jakiś kompletnie niepozytywny komentarz wyszedł, wybacz mi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oya~
    Powiem tak- podobało mi się, i jestem ciekawa jak to rozwiniesz, mimo, że mi osobiście motyw amnezji bokiem wychodzi, ale hej - liczy się wykonanie ^^ jestem ciekawa jak to pociągniesz,
    Podoba mi się Twój styl, i na pewno będę tu zaglądać.
    Przepraszam za tak krótki i nieskładny komentarz, ale padam na twarz, następnym razem bardziej się postaram ;3;
    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do moich shizayowych wypocin na http://unravel-silence.blogspot.com/ ^^.

    OdpowiedzUsuń
  4. W całym rozdziale było sporo błędów gramatycznych i musiałam czytać dane dwa czy trzy wyrazy kilkukrotnie, żeby zrozumieć o czym jest mowa. Błędów ortograficznych, o których nigdy nie wspominam raczej nie widać i nie słychać, ale jest późno, a ja sama nie jestem lepsza w tych całych "ó-u, ch-h czy rz-ż", więc się na ten temat nie będę wypowiadać. Przejdźmy teraz do samej fabuły opowiadania. Masz mnie. W pierwszej chwili serio pomyślałam: "Jezu.. Izaya znowu będzie poszkodowanym czy jak to tam." - nie żebym miała z tym jakikolwiek problem, ale biorąc pod uwagę, że ja sama też zrobiłam z niego "ofiarę losu i wgl wszystko jest takie złe" to po prostu znudziłby mnie taki wątek, ale kiedy czytałam dalej.. "O cholera!! Jakieś "maszyny do zabijania" się tu tworzą.", więc doszłam do wniosku, że jednak nie będzie to tak oklepane jak większość opowiadań gdzie Izaya jest ciotą, która nie umie się sama obronić czy cokolwiek (tag bardzo mówi o własnym opowiadaniu). Czekam, więc na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń